
To dłuższa historia. Bo drzewko jest z nami od pestki. Od owocu właściwie.
Najpierw zjedzone zostało jabłko. Potem mój wówczas siedmioletni syn, Julek, zalał pestki wodą. I tak się moczyły kilka dni. Wymienialiśmy im wodę regularnie. Aż zakiełkowały.
Pierwsze sadzenie odbyło się właśnie 7. kwietnia 2020. Sadzenie do doniczki. Tu pomagał wówczas jeszcze dwuletni Jerzyk. Pełna fotorelacja tutaj: http://nanaijuju.blogspot.com/2020/04/kwarantanna-dzien-27.html (podaję link, bo nie można zamieścić tutaj w zgłoszeniu więcej niż jedno zdjęcie).
Przyjęła się jedna pestka. Wyrosło z niej maleńkie drzewko. Zimę spędziło w domu.
Już jest coraz większa, ale ciągle zbyt mała, by ją zasadzić w ogrodzie. Przyznam też, że marzeniem naszym jest przeprowadzić się z naszą jabłonką do naszego nowego domu – czyli zasadzić ją w nowym ogrodzie.
Póki co rośnie sobie bezpieczna w doniczce. Jak wygląda dzisiaj – widać na zdjęciu.
To nie koniec naszych „eksperymentów”. Z pestki wyhodowaliśmy już też awokado i cytrynę. I każdego roku sadzimy naszą choinkę bożonarodzeniową, gdy już przestanie być choinką i stanie się po zdjęciu ozdób na powrót iglakiem (kupujemy w donicy z korzeniami). Na zdjęciu w tle za jabłonką nasza pierwsza choinka z tego domu (dziesięcioletnia).
I sadzić będziemy nadal. W końcu – jak się już pochwaliłam – czeka na nas nowy ogród do urządzenia.
Dzięki za fajne ekologiczne akcje! Pozdrawiamy całą rodziną!